niedziela, 19 września 2010

Wywiad z egzorcystą o. G. Amorthem


Ojciec Gabriel Amorth jest egzorcystą diecezji rzymskiej i prezesem honorowym Stowarzyszenia Egzorcystów, które sam założył w 1990 roku i któremu przewodniczył do 2000 r. Podczas swojej wizyty w Medziugorju (Bośnia i Hercegowina) w lipcu 2002 udzielił wywiadu ojcu Dario Dodigowi.

O. Dario Dodig: Ojcze Gabrielu, rozumiem, że Ojciec jest egzorcystą diecezji Rzymu?

O. G. Amorth: Jestem egzorcystą w Rzymie i prezesem honorowym SE, które sam założyłem. W 2000 r. świętowaliśmy 10. rocznicę. Miałem 75 lat i poprosiłem, żeby ktoś jeszcze objął tę funkcję. Kiedy biskupi kończą 75. rok życia wycofują się, ja zrobiłem tak samo.

O. Dario Dodig: Ojcze Gabrielu, byłby Ojciec uprzejmy wyjaśnić nam czym jest egzorcyzm?

O. G. Amorth: Egzorcyzm jest publiczną modlitwą Kościoła, którą odmawia się z upoważnieniem Kościoła, gdyż odmawiający musi być desygnowanym przez biskupa; jest to modlitwa uwolnienia od demona, od złego wpływu demona lub od zła spowodowanego przez demona.

O. Dario Dodig: Mówiąc o egzorcyzmie czy mógłby Ojciec powiedzieć nam, w jaki sposób Szatan może wpływać na chrześcijan?

O. G. Amorth: Wpływ Szatana jest niezmierny. Szatan działa na dwa różne sposoby. Zwykłym sposobem Szatana jest kuszenie człowieka ku złemu. Wszyscy ludzie od narodzin do śmierci są włączeni w walkę przeciw Szatanowi, który ich kusi do złego. Również Jezus w swej ludzkiej naturze był wystawiony na kuszenie przez Szatana. Oprócz tej „konwencjonalnej” metody, Szatan stosuje również sposób nadzwyczajny.

O. Dario Dodig: Co do opętania diabelskiego, w jaki sposób możemy się bronić przed Szatanem?

O. G. Amorth: Po pierwsze powinniśmy rozmawiać o zapobieganiu – o tym, co trzeba zrobić, aby tego zła uniknąć. Środkami prewencyjnymi są: życie w stanie łaski Bożej, bycie wiernymi modlitwie i nie otwieranie drogi demonowi, w szczególności trzymanie się z dala od wszelkiego okultyzmu. Istnieją trzy podstawowe działania okultystyczne: magia, spirytualizm i satanizm. Ten, kto uczestniczy w takich praktykach sam wystawia się na nadzwyczajne działanie Złego.

O. Dario Dodig: Czy wpływ Szatana na współczesny świat jest silniejszy niż przedtem, szczególnie jego wpływ na młodzież np. poprzez muzykę?

O. G. Amorth: Obecnie Szatan ma wolną rękę. To nie znaczy, że jest mocniejszy dziś niż był w przeszłości, jednak obecnie ma drzwi otwarte na oścież. Przede wszystkim żyjemy w czasach małej wiary. To jak w matematyce: jeśli wiara się zmniejsza, proporcjonalnie rośnie zabobon. Kiedy opuszczamy Boga oddajemy się praktykom, które otwierają bramy Diabłu. Nie ma wątpliwości, że współczesne media uczyniły wiele na korzyść Złego; po pierwsze przez wzgląd na amoralność niektórych programów, obfitość filmów
pokazujących przemoc, terror czy seks. Ponadto media postawiły na pierwszym planie postacie magów i czarodziejów, popularyzując tym samym ich dzieła.

O. Dario Dodig: Czy egzorcyzm jest najwyższym, w hierarchii sposobów walki z Szatanem? Istnieją inne metody, które można by rozważyć zanim przystąpi się do tej ostatniej?

O. G. Amorth: Nawrócenie! Pierwsze o co prosimy te osoby, które przychodzą do nas, to aby żyły w Łasce Bożej, to żeby prowadziły intensywne życie sakramentalne i modlitewne. Po tym, jeśli trzeba, namawiamy ich, żeby otrzymali modlitwy uzdrowienia i uwolnienia, takie, jakie się praktykuje w Katolickiej Odnowie Charyzmatycznej. Następnie, po pewnej liczbie takich modlitw osoba, za którą są odprawiane zostaje już uwolniona, lub też okazuje się niezbędne przeprowadzenie egzorcyzmu. Wtedy rozpoczynamy egzorcyzm mając na względzie, że egzorcyzm to rodzaj modlitwy, której wynik nie zawsze otrzymuje się natychmiast. Czasem trzeba lat egzorcyzmowania, żeby dana osoba została uwolniona.

O. Dario Dodig: Czy egzorcyzm jest najwyższą formą działania w imieniu Boga?

O. G. Amorth: Teoretycznie tak. Mimo to, powinniśmy mieć świadomość innych czynników, które są wobec Boga bardzo ważne. Egzorcyzm jest modlitwą. Jak wszystkie modlitwy będzie tym bardziej skuteczny, im większa będzie wiara. Wiara ma bardzo żywotną wagę. Dlatego częstokroć czytamy żywoty świętych, którzy uwalniali ludzi od opętania diabelskiego mimo, iż sami nie byli egzorcystami.

O. Dario Dodig: Kiedy mówimy o Szatanie, o jego działaniu, generalnie czujemy strach…

O. G. Amorth: Jest to spowodowane tym, że odzwyczailiśmy się od egzorcyzmów. Generalnie duchowni nie wierzą w nadzwyczajne działanie Szatana. Jeśli biskup proponuje im, aby odprawili egzorcyzm, boją się i to jakby myśleli: „Jeśli zostawię Diabła w spokoju, to i on zostawi mnie. Jeśli będę walczył, on mnie zaatakuje”. I to jest błąd. Im więcej będziemy walczyć z Szatanem, tym więcej on będzie się bał nas.

O. Dario Dodig: W swoich objawieniach w Medziugorju, Najświętsza Panienka często mówi, że Szatan jest silny, dlatego też zaprasza nas do modlitwy, do postu i do nawrócenia.

O. G. Amorth: To prawda. W pewnym włoskim piśmie miałem okazję komentować niektóre z objawień Dziewicy, w których mówi o Szatanie. Często o tym mówiła. Powiedziała, że Szatan jest potężny i że chce pokrzyżować jego plany. Poprosiła nas, aby się modlić, modlić, modlić.

O. Dario Dodig: W swoich przesłaniach Najświętsza Panienka mówiła o Różańcu, o Adoracji Najświętszego Sakramentu, o modlitwie pod Krzyżem i powiedziała wręcz, że poprzez modlitwę możemy powstrzymać wojny.

O. G. Amorth: Tak. Dzięki modlitwie możemy nawet zatrzymać wojny. Ja zawsze rozumiałem Medziugorje jako kontynuację Fatimy. Zgodnie ze słowami Dziewicy z Fatimy: gdybyśmy się byli modlili i pościli – nie byłoby II Wojny Światowej. Jednak jej nie posłuchaliśmy i do tej wojny doszło. Również tu, w Medziugorju Dziewica usilnie nawołuje nas do modlitwy o pokój. W Swych objawieniach Matka Boża przyjmuje za każdym razem inną postać, aby zademonstrować cel tych objawień. W Lourdes jako Niepokalanie Poczęta, w Fatimie jako Królowa Różańca Świętego. Tu, w Medziugorju, Dziewica objawiła się jako Królowa Pokoju. Wszyscy pamiętamy słowa: „mir, mir, mir”(pokój, pokój, pokój), które pojawiły się wypisane na niebie na początku objawień. Widać wyraźnie, że ludzkość jest w niebezpieczeństwie wojny a Nasza Pani domaga się, abyśmy się modlili i prowadzili chrześcijański żywot, aby osiągnąć pokój.

O. Dario Dodig: W Swych objawieniach Królowa Pokoju również wyróżnia post, który został przez Kościół zapomniany. Mówi o poście w zgodzie z tym, co napisano w Ewangeliach – że przez post i modlitwę możemy wyeliminować jakikolwiek wpływ Szatana.

O. G. Amorth: To prawda. Najpierw w Fatimie i teraz tu, w Medziugorju Dziewica częstokroć mówi o modlitwie i o poście. Wierzę, że to bardzo ważne, ponieważ współcześni idą za duchem konsumpcji. Ludzkość stara się uniknąć jakiegokolwiek poświęcenia i tym sposobem wystawia się do grzechu. Dla życia chrześcijańskiego, oprócz modlitwy, potrzebujemy też pewnej surowości. Jeśli nie zachowuje się tego rygoru, brak również wytrwałości w życiu chrześcijańskim. Dam ojcu przykład: dziś rodziny rozpadają się bardzo łatwo. Świętują małżeństwo, lecz rozwodzą się bardzo szybko. Dzieje się tak, gdyż odzwyczailiśmy się od poświęcenia. Aby żyć w jedności musimy być zdolni do zaakceptowania niedoskonałości drugiej osoby. Brak poświęcenia prowadzi nas do tego, że nie żyjemy naszego życia w pełni po chrześcijańsku. Widzimy z jaką łatwością dokonuje się aborcji, gdyż brak woli
poświęcenia, aby wychowywać własne dzieci. W taki sposób niszczone jest w pierwszym rzędzie małżeństwo. Jest tak dlatego, że nie praktykuje się poświęcenia. Jeśli tylko my sami przyzwyczaimy się do poświęceń, będziemy wtedy w stanie prowadzić życie Chrześcijan.

O. Dario Dodig: Wśród wielu owoców Medziugorja, są liczne nawrócenia. Pewien teolog twierdzi wręcz, że tutaj, niebiosa zstąpiły na ziemię. Nasza Pani zaprasza nas abyśmy się Jej oddali na wieki, aby mogła doprowadzić nas do Jezusa.

O. G. Amorth: Bez wątpienia! Medziugorje jest miejscem gdzie naprawdę można nauczyć się modlitwy, ale również poświęcenia, gdzie ludzie nawracają się i zmieniają swoje życie. Wpływ Medziugorja ma zasięg światowy. Dość pomyśleć o tych wszystkich grupach modlitewnych, które powstały dzięki inspiracji Medziugorja. Ja również prowadzę pewną grupę modlitewną, która powstała w 1984 r. Grupa ta, ma już 18 lat. Przeżywamy wieczory, takie jak w Medziugorju. Zawsze uczestniczy 700 do 750 osób. Zawsze medytujemy nad objawieniami Matki Bożej 25. dnia każdego miesiąca a ja odczytuję jej przesłanie w nawiązaniu do jakiegoś wersetu z Ewangelii, ponieważ Najświętsza Maryja Panna nie mówi nic nowego. Ona po prostu zaprasza nas do zrobienia czegoś, co Chrystus nauczył nas robić. Grupy takie jak moja istnieją na całym świecie.

O. Dario Dodig: Mógłby Ojciec dać nam jakąś radę?

O. G. Amorth: „Testament” Maryi, Jej ostatnie słowa napisane w Ewangelii to: “Róbcie, co On wam przykazał”. Tu w Medziugorju, Najświętsza MAryja Panna nalega znów na szacunek dla praw Ewangelii. Eucharystia jest w centrum wszystkich grup Medziugorja, ponieważ Dziewica zawsze prowadzi nas do Jezusa. To jest jej podstawowe zmartwienie: sprawić żebyśmy żyli słowami Chrystusa. Życzę wszystkim, żeby Niepokalana wstawiła się za wami, żeby Boże błogosławieństwo zstąpiło na każdego z was, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen!

Drugi wywiad z o. Gabrielem Amorthem
16.02.2009.
Za zezwoleniem o. Livo publikujemy kolejny wywiad z o. Gabrielem Amorthem na temat Medziugorja:



Ojciec Gabriel Amorth, znany egzorcysta rzymski dystansuje się od tych, którzy nazywają Objawienia w Medziugorju szatańskimi. „W miejscu tym naprawdę działa Maryja. Wojtyła nie pojechał tam tylko dlatego, aby nie upokorzyć Biskupa Mostaru.”

Rozmawia Gianluca Barile

- Jest ojciec pewien, że Medziugorje to autentycznie Maryjny fenomen, a nie ukryty podstęp szatański?

O. Amorth: Odpowiem na to pytanie krótko: w Medziugorju naprawdę objawia się Dziewica Maryja, a szatan boi się tego błogosławionego miejsca.

- Na jakiej podstawie opiera Ojciec tę pewność?

O. Amorth: Byłem w Medziugorju przynajmniej 30 razy i osobiście doświadczyłem tej bogatej duchowości, którą się tam oddycha i widzi na każdym kroku w obfitych darach spływających z Nieba.

- O jakich darach Ojciec mówi?

O. Amorth: Niezliczone tysiące osób przybywają do Medziugorja z całego świata, spowiadają się i odzyskują pokój w Panu, podejmują życie modlitwy, nawracają się na Katolicyzm, są uwalniani od opętań szatańskich. A zatem, skoro Ewangelia mówi że drzewo poznaje się po owocach, jak można twierdzić że Medziugorje jest dziełem Złego?

- Sceptycy wysuwają zarzut korzyści materialnych.

O. Amorth: Jest to niedorzeczność. Żaden z wizjonerów nie wzbogacił się nigdy materialnie dzięki objawieniom. Jeśli ktoś ma dowody na to, że jest inaczej, niech je przedstawi, w przeciwnym razie niech zamilknie.

- Między zwolennikami Medziugorje mówi się o milczącej akceptacji Objawień przez Sługę Bożego Jana Pawła II...

O. Amorth: Wprost przeciwnie: nie była ona milcząca! Mogę jednoznacznie stwierdzić, i to bez obawy o wykazanie mi błędu, że Papież nie tylko wierzył w to że Maryja objawia się w Medziugorju, ale że chciał nawet udać się tam w pielgrzymce, podczas swojej podróży apostolskiej do byłej Jugosławii.

- Czy wie Ojciec zatem, z jakiego powodu Papież nie zatrzymał się w Medziugorju?

O. Amorth: Jan Paweł II był wielkim człowiekiem i okazywał szacunek wszystkim ludziom. Z tego to właśnie powodu, jak mi to opowiedzieli wysocy urzędnicy watykańscy i biskupi będący z Nim w tych dniach w wielkiej zażyłości, zrezygnował z pielgrzymki do Medziugorja, gdzie chciał się pomodlić, aby nie ‘przeskakiwać’ i obrażać Biskupa Mostaru, od zawsze wątpiącego w Objawienia. Czy podczas egzorcyzmów wzywa Ojciec Madonnę z Medziugorje? Nie, nigdy, ale to niczego nie oznacza. Zawsze zwracałem się do Niej jako Niepokalanej; ale to tylko drobny szczegół: Dziewica Maryja jest zawsze ta sama, zmienia się jedynie tytuł którego używamy zwracając się do Niej.

- Z całą pewnością nie wzywa Jej Monsinior Gemma…

O. Amorth: Kiedy spotkam mojego przyjaciela Gemma następnym razem, wyjaśnię mu dokładnie dlaczego powinien uwierzyć w te Objawienia. Jest on egzorcystą tak jak ja, może nawet bardziej ode mnie, ponieważ jest Biskupem, i dlatego powinien dobrze wiedzieć, że gdzie obfitują nawrócenia, uzdrowienia fizyczne, uwolnienia od demonów i Spowiedź sakramentalna, tam nie może działać szatan tylko sam Bóg. Powiem mu też, żeby pojechał do Medziugorja i zobaczył na własne oczy to co ja widziałem w tych wszystkich latach. Wtedy jestem pewien, że Monsinior Gemma też uwierzy.

"Błogosławieni czystego serca"



Maryjo dziękuję Ci za dzieci, które stawiasz na mojej drodze, za ich czyste serca.
Naucz nas Panie każdego dnia w prostocie naszych serc stawać przed Tobą.

Kasia koleżanka Sylwi


Kasia jest koleżanka Sylwi.
Przebywają obydwie w Góralach, we Wspólnocie Dobrego Pasterza!

Sylwia we Wspólnocie Dobrego Pasterza


Maryjo dziękuję ci za dar Sylwi, którą poznałam w Łowiczu w czerwcu 2009r. To Ty Maryjo postawiłaś mi ja na drodze. Dziękuję Ci za wszystko co czynisz w życiu Sylwi, za dar uzdrawiania serca, za to że ją prowadzisz każdego dnia!






sobota, 18 września 2010

Świadectwo młodego człowieka

Świadectwo narkomana

Gdy byłem jeszcze bardzo młodym chłopcem, nie znającym życia i nie mającym żadnego doświadczenia, nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie ze sobą dokonywanie złych wyborów we wczesnej młodości i z tego, że ich konsekwencje mogą często mieć wpływ na całe późniejsze życie.

W domu rodzinnym, gdzie się wychowałem, nie przywiązywano szczególnej uwagi do uczenia moralności, zasad dobrego wychowania ani też do kształtowania we mnie i w moim rodzeństwie wartościowego charakteru czy osobowości, które prowadzą do realizacji konkretnych celów czy też ambicji

Przez okres mojego wczesnego dzieciństwa, to jest do 13-tego roku życia, zamieszkiwałem u dziadków, którzy okazywali mi wiele miłości, ale jednocześnie brakowało mi tak potrzebnego dla dorastającego chłopca autorytetu i dyscypliny.

Dopiero po ukończeniu 13 lat zamieszkałem z matką, ojczymem i pięciorgiem młodszego rodzeństwa, którzy dotychczas utrzymywali ze mną jedynie zdawkowe kontakty i nie było między nami prawie żadnej więzi emocjonalnej. Tak więc przejście z pełnego troskliwości i miłości domu babci i dzidka do domu rodziców było dla mnie bardzo trudnym momentem przełomowym, tym bardziej, że ojczym, od pierwszych dni mojego zamieszkania z nim, zaczął zbyt często „wychowywać” mnie pasem, co z biegiem czasu nasiliło się tak, że stałem się upartym, zamkniętym w sobie chłopcem, który chodzi własnymi drogami.

Gdy miałem 16 lat, po raz pierwszy zetknąłem się z propozycją zażycia narkotyków. Było to na moim osiedlu, a narkotyki rozprowadzał chłopak z sąsiedztwa. Zgodziliśmy się wraz z moim kolegą na zażycie tzw. „kompotu”, tym bardziej, że w naszym środowisku osiągało się w ten sposób pewien prestiż, gdy ktoś miał już kontakt z narkotykami. Tak więc zrobiliśmy „to” na boisku szkolnym, trochę z ciekawości, a trochę dla dodania sobie odwagi. Opinia, że po jednorazowym zażyciu narkotyków człowiek często staje się narkomanem, okazała się w moim przypadku prawdą, gdyż po pierwszej próbie pojawiły się następne. Podobały mi się pierwsze odczucia związane z „braniem” – luz i swego rodzaju komfort psychiczny, który powoduje dobre samopoczucie, bez względu na problemy i miejsce, w którym jesteśmy.

Oczywiście dosyć szybko doświadczyłem też tego, że to wrażenie komfortu psychicznego mija w miarę, jak człowiek jest coraz bardziej uzależniony. Olbrzymia część przyjemności wtedy pryska, a pozostaje tylko wysiłek wkładany w zdobycie kolejnej „działki”, i to tylko w tym celu, żeby nie cierpieć bólu związanego z abstynencją. Jest to więc po pewnym czasie „zaklęty krąg”, z którego trudno wyjść o własnych siłach!

Po dwóch latach brania narkotyków rodzice zorientowali się, że jestem narkomanem i ojczym bez żadnych skrupułów wyrzucił mnie z domu.

Znalazłem się więc na ulicy i w ten sposób rozpoczął się nowy, dosyć ciemny okres w moim życiu. Nie bardzo wiedziałem, co ze sobą zrobić, nie miałem pieniędzy, a ponadto potrzebowałem stałej dawki narkotyku, aby móc normalnie funkcjonować. Od tej pory zacząłem zamieszkiwać u przypadkowych znajomych, w tym również w melinach, gdzie odbywała się produkcja heroiny.

Na pewno nie był to sposób na życie, którego szukałem i który odpowiadałby mi, ale byłem „w ciągu” i nie mogłem sobie pozwolić na jakąkolwiek zmianę w swoim życiu, wyjazd czy inną „odskocznię”, bo byłem pod władzą zniewalającego nałogu, który mnie bardzo ograniczał.

Moją depresję pogłębiał ponadto fakt, że któregoś dnia do mieszkania, gdzie przebywałem, dokonano włamania, okradziono mnie i dotkliwie pobito. Zrobiła to dwukrotnie banda opryszków, którzy myśleli, że w ten sposób zlikwidują problem narkomanii w swoim sąsiedztwie.

Byłem tym tak przerażony i przygnębiony, i do tego stopnia straciłem poczucie bezpieczeństwa, że znalazłem się o krok od popełnienia samobójstwa, ale powstrzymała mnie jedynie świadomość istnienia piekła. Będąc w głębokiej depresji, załamany i zalękniony, a w dodatku cały obolały, postanowiłem opuścić moje miasto i wyjechać, pomimo nałogu, aby zamieszkać na wsi u dziadków, gdzie spędziłem pierwsze lata mojego dzieciństwa.

Z trudem dotarłem tam i podjąłem próbę samodzielnego odtrucia i wyjścia z nałogu bez żadnych środków farmakologicznych ani pomocy medycznej.

Dopiero po około trzech miesiącach zacząłem czuć się dobrze i powracać do fizycznego zdrowia. Sądziłem, że po ustaniu bólów i objawów abstynencyjnych dojdę do dobrej formy i uda mi się rozpocząć normalne życie na trzeźwo. Szybko jednak okazało się, że było to dość złudne myślenie.

Działanie narkotyków powoduje bowiem nie tylko zaburzenie równowagi fizycznej, ale i psychicznej. Trudno mi więc było odnaleźć się w tzw. normalnym życiu: czyli wykonywaniu pracy zarobkowej i nauczania się korzystać odpowiednio z czasu wolnego czy rozrywki tak, by czerpać z tego satysfakcję i radość. W miarę upływu stawałem się więc człowiekiem niespełnionym, z poczuciem wewnętrznej pustki.

Po jakimś czasie zacząłem używać alkoholu, gdyż nie potrafiłem poradzić sobie ze swymi wewnętrznymi emocjonalnymi problemami. W ten sposób wpadłem w nowy rodzaj ucieczki od samego siebie, ale również to prowadziło mnie dalej w stany duchowego przygnębienia, apatii i beznadziei. Po upływie kolejnych pięciu lat ponownie sięgnąłem po narkotyki i znowu zacząłem je brać systematycznie. Tym razem byłem już bardziej zdeterminowany, żeby zażywać narkotyki, aż do końca mojego życia.

Jednak już po kilku miesiącach od podjęcia przeze mnie tej decyzji okazało się, że Bóg ma dla mnie całkiem inny plan niż ten, który ja sobie wymyśliłem

Pan Jezus wejrzał na mnie i okazał mi łaskę, dając mi szansę rozpoczęcia nowego życia, tym razem z Nim! Bóg znalazł mnie dokładnie w miejscu, gdzie przebywałem najczęściej, to jest tam, gdzie można było kupić i sprzedać narkotyki. Od pewnego czasu pojawiała się tam grupka chrześcijan – entuzjastycznych ludzi, którzy opowiadali o Jezusie i o tym, że On może uczynić cud, uwolnić mnie i zmienić całkowicie życie każdego człowieka. Usłyszałem też, że Jezus jest mocniejszy od wszelkich nałogów i zniewoleń tego świata. Jedynym warunkiem, aby tego doświadczyć jest uwierzenie w Niego i zaufanie Mu. Na początku nie bardzo rozumiałem, w jaki sposób Jezus może mi osobiście pomóc, ale gdy przebywałem z tymi ludźmi, widziałem, że jest w nich pokój i coś, co mnie w nich pociągało. Co pewien czas spotykałem ich, gdyż tzw. „rynek narkotykowy”, gdzie przebywałem, stał się ich polem misyjnym, gdzie systematycznie głosili Ewangelię. Pewnego dnia przyjąłem ich zaproszenie na nabożeństwo w kościele. Na kazalnicy stał człowiek, który mówił o podobnych problemach, jakie ja w tamtym czasie przeżywałem i o tym, że Bóg wyrwał go z niewoli alkoholizmu, dał mu wolność, nadzieję i nowe życie.

Gdy słuchałem tego świadectwa, czułem, że w moim sercu zaczyna pojawiać się wiara w Boga, który być może jest w stanie mi jakoś pomóc. Dzisiaj wiem, że to Duch Święty ożywił we mnie to słowo, które było głoszone. Następną niespodzianką dla mnie było to, że w pewnym momencie podeszła do mnie jakaś kobieta i powiedziała mi, że Bóg zna i widzi moje problemy, i czeka, abym Mu tylko zaufał. Potem padło pytanie, czy ktoś chce zaprosić Jezusa do swojego serca. Od razu się zgłosiłem i przyjąłem Jezusa.

W tym dniu postanowiłem nie poddawać się już nałogowi i nie rezygnować z siebie. Bóg zaszczepił we mnie nadzieję i wiarę w to, że razem z Nim jestem w stanie dokonać zmian w swoim życiu. Jedna z kobiet, która zwiastowała mi Ewangelię, poinformowała mnie o istnieniu chrześcijańskiego ośrodka dla osób uzależnionych, gdzie mogli otrzymać fachową pomoc i nauczyć się, jak praktycznie żyć z Jezusem. Kolejne wydarzenia potoczyły się już bardzo szybko. Zdecydowałem się na wyjazd do Chrześcijańskiego Ośrodka Kryzysowego w Cieszynie. Po krótkim pobycie w ośrodku przeżyłem nawrócenie.

Poznałem i doświadczyłem osobiście Boga, który nie tylko uzdrawia naszą duszę i ciało, ale też pomaga w rozwiązaniu wszelkich problemów związanych ze starym życiem. Bóg coraz bardziej zaskakiwał mnie swoją miłością i wielkością.

Po ukończeniu terapii w ośrodku, zamieszkałem w hotelu, gdzie rozpocząłem samodzielne życie. Początkowo miałem pewne obawy, czy dam sobie radę, choćby pod względem finansowym, gdyż zamieszkiwałem na północy Polski, w regionie, gdzie jest największy procent bezrobocia. Szybko jednak doświadczyłem, że Jezus jest ponad każda trudną sytuacją. Znalazłem dobrze płatną pracę, która pozwoliła mi na spłatę wszelkich długów zaciągniętych w przeszłości.

Dzięki Bogu udało mi się też naprawić moje zepsute dotychczas stosunki z rodzicami i dalszą rodziną.

Po trzech latach od momentu nawrócenia ożeniłem się, mam wspaniała żonę i jestem szczęśliwy oraz wdzięczny Bogu, że okazał mi swoją łaskę, posłał swoje sługi, aby zwiastowali mi Ewangelię.

Bóg nie tylko spełnił moje pragnienia dając mi spełnione, wartościowe życie z Nim, ale też dał mi wiele, wiele więcej ponad to, co byłem w stanie sobie wyobrazić. Dzięki i chwała Mu za to!

Świadectwo

Kolejne piękne świadectwo nawrócenia...

sobota, 23 lutego 2008 14:33 Skocz do komentarzy

Historia mojego osobistego poznania Boga jest prawdziwa i moim pragnieniem jest aby każdy człowiek doświadczył w swoim życiu Boga Żywego, który jest niezmienny w swojej mocy.
Od dzieciństwa wychowywałem się w rodzinie alkoholickiej. Mój ojciec zaliczał się do grupy agresywnych alkoholików, ponieważ pod wpływem alkoholu potrafił dotkliwie bić moją matkę. Gdy miałem około ośmiu lat byłem świadkiem awantury, którą wywołał ojciec. Zaczął okrutnie bić moją matkę. Wtedy próbowałem wstawić się za nią, stając w jej obronie, lecz ojciec uderzył mnie ręką i upadłem na podłogę. Owego dnia powiedział mi, że nienawidzi mnie całym sercem i że jeżeli kiedykolwiek będę próbował wtrącać się w jego awantury, to mnie po prostu zabije.
Pobiegłem wtedy do lasu, usiadłem pod konarami wielkiego drzewa i gorzko płakałem przez kilka godzin. Patrzyłem wtedy na świat oczami dziecka i nie potrafiłem zrozumieć, jak mój tata mógł coś takiego mi powiedzieć. Gdy się troszeczkę uspokoiłem złożyłem sobie obietnicę, że już nigdy nie będę płakał. Stałem się twardy jak głaz, a w moim sercu zrodziła się nienawiść do ojca. Chwilami nienawiść ta była tak wielka, że pragnąłem śmierci mojego ojca za wyrządzone zło mojej rodzinie. Życie płynęło dalej, a w mojej rodzinie nic się nie zmieniało-było coraz gorzej.
W wieku trzynastu lat dowiedziałem się, że istnieje świat duchowy. Pewnego wieczoru ojciec pod wpływem alkoholu w przedsionku domu urządzał jakieś seanse spirytystyczne wypowiadając przy tym jakieś zaklęcia. Kolejnej nocy usłyszałem manifestującego się demona, który wył przeraźliwym głosem, jakiego nie potrafi wydać żadne zwierzę na świecie. Bałem się panicznie tego zjawiska i myślałem, że to coś wejdzie za chwilę do pokoju, w którym spałem i mnie zabije. Jednak ta istota demoniczna pozostawała w przedsionku przeraźliwie wyjąc. Słyszałem ten ryk przez trzy noce. Pod wpływem tego ryku demona filary mojego domu drżały tak, jakby za chwilę miały się zawalić. Dziwił mnie fakt, że podczas tej manifestacji demonicznej cała moja rodzina spała snem „grobowym”. Na trzeci dzień powiedziałem o tym wydarzeniu mojemu ojcu, który akurat był trzeźwy.
Ojciec próbował mi wmówić, że demony nie istnieją i na pewno coś mi się przesłyszało. Jednak wiedziałem o tym, że mnie okłamuje, ponieważ w chwili gdy opowiadałem jemu o tym doświadczeniu jego wyraz oczu się zmienił. Przez kolejne noce oraz długi czas demon przestał się manifestować, lecz wiedziałem o tym, że jest on nadal w moim domu obecny. Zauważyłem, że diabeł chce zniszczyć całą moją rodzinę. Moja mama zaczęła poważnie chorować, a mój ojciec staczał się coraz bardziej na dno. Potrafił pić alkohol każdego dnia przez cały miesiąc. Zataczał się przychodząc do domu obłocony-zaczął chorować. Wielokrotnie próbował odebrać sobie życie.
To wszystko mnie przerastało i czułem się bezsilny, gdyż zdawałem sobie sprawę z tego, że mam problem z żywym diabłem. Szukałem pomocy u przyjaciół, znajomych, lecz gdy próbowałem opowiadać im moje przeżycia duchowe, to odbierali mnie jako człowieka nienormalnego. Czułem się osaczony i bardzo samotny. Zamknąłem się w sobie. Diabeł przez usta mojego ojca często mi mówił, że jestem nieudacznikiem pod każdym względem, a ja w to wszystko uwierzyłem. Żyłem w wielkich grzechach, z którymi nie mogłem dać sobie rady. Zastanawiałem się wtedy, gdzie jest Bóg. Wielokrotnie miewałem myśli samobójcze.
Pewnego wieczoru ojciec przyszedł do domu pijany i wszczął awanturę. Miałem już dość takiego życia i przyrzekłem sobie, że jeśli coś takiego się powtórzy, to odbiorę sobie życie. Długo nie musiałem czekać- wkrótce wynikła straszna awantura między moim bratem, a ojcem. Obaj byli kompletnie pijani. Próbowali się pozabijać. Brat trzymał w ręku nóż, natomiast ojciec siekierę. Stanąłem między nimi i próbowałem załagodzić ten spór i zawiść, jaką obaj żywili do siebie. Jakimś cudem udało mi się ich uspokoić. Wkrótce zasnęli.
To była noc, której nigdy nie zapomnę. Siły ciemności manifestowały się wtedy w całej pełni. Postanowiłem odebrać sobie życie, ponieważ nie widziałem dla siebie dobrej drogi. Wybrałem dla siebie śmierć przez wykrwawienie się. Bardzo chciałem żyć, lecz żyć inaczej... Żyć spokojnie i być wolnym! Pragnąłem tego dla siebie, rodziny i ojca. Podciąłem sobie żyły i położyłem się spać z myślą, że rano będę martwy. Jednak rano otworzyłem oczy i okazało się, że podczas snu moja ręka w stawie łokciowym zgięła się, w wyniku czego nastąpiło zatamowanie krwi. Byłem bardzo słaby, ponieważ utraciłem dużo krwi. Zdziwił mnie fakt, że krew w cudowny sposób skrzepła się w mojej ranie.
Dwa tygodnie po tym wydarzeniu moja mama poznała chrześcijankę na przystanku autobusowym. Kobieta ta zaczęła głosić Ewangelię mojej mamie, a także pozostałym członkom naszej rodziny. W tym czasie byłem bezrobotny, natomiast ona potrzebowała pomocy w gospodarstwie. Podczas gdy pracowałem u niej, zaprosiła mnie na obiad. Przed posiłkiem zaproponowała modlitwę. Byłem pod wrażeniem, ponieważ jeszcze nigdy nie słyszałem takiej modlitwy. Owa chrześcijanka modliła się z wiarą, modliła się za mnie i moją rodzinę, a przy tym towarzyszyły jej łzy, które spływały po jej twarzy. Zaprosiła mnie na ewangelizację, którą prowadzili ludzie z różnych wspólnot chrześcijańskich. Zgodziłem się i pojechałem.
Dotarłem na miejsce i znalazłem budynek, w którym odbywała się ewangelizacja. Gdy stanąłem przed drzwiami zerwał się silny wiatr (był on ponadnaturalny, demoniczny). Moje serce ogarnął strach. Siły ciemności zawróciły mnie z powrotem do domu. Na drugi dzień pojechałem razem z ową chrześcijanką i razem z nią przekroczyłem próg pomieszczenia, gdzie odbywała się ewangelizacja. Usiadłem wygodnie w ławce i widziałem przed sobą człowieka, który głosił Chrystusa. Głosił Go z takim przejęciem, że łzy spływały jak krople deszczu po jego twarzy. Moje serce było twarde jak głaz na głos Ewangelii. Diabeł zasiewał w moim umyśle myśli, że ten człowiek chce mnie zwerbować do jakiejś organizacji i że jest to jakaś manipulacja. W moim sercu toczyła się zacięta walka. Ten chrześcijanin publicznie mówił o grzechach, które miały miejsce w moim życiu. Zastanawiałem się, skąd on wie o moich grzechach, skoro nikt o nich nie wiedział, jak tylko ja i Bóg. Jednak moje serce nadal było nieczułe i zamknąłem się na głos Ducha Świętego.
Po chwili wydarzyło się coś dziwnego. Na moje oczy zaczęły nasuwać się płaty ciemności. Przeprosiłem kobietę siedzącą obok mnie i skierowałem się do wyjścia. Gdy wyszedłem na zewnątrz bardzo się wystraszyłem, ponieważ moje oczy były szeroko otwarte, a dookoła widziałem tylko ciemność... Wybiegła za mną chrześcijanka, z którą przyszedłem na ewangelizację i przyniosła mi szklankę wody, myśląc, że zrobiło mi się słabo. Jednak ja czułem się bardzo dobrze, lecz moje oczy nie widziały już blasku dnia, lecz mrok. Wszyscy zaniemówili i nikt nie potrafił mi pomóc.
Ogarnęła mnie bezradność i rozpacz. Zacząłem modlić się do Boga tymi słowy: „Panie Jezu, nie chcę być do końca życia ślepy. Mam dopiero 19 lat. Proszę, przywróć mi wzrok, a będę Ci służył do końca mojego życia. Amen!” Po około pięciu minutach ujrzałem wielkie budynki miasta, które rozmazywały się w moich oczach. A po dłuższej chwili ostrość mojego wzroku powróciła do idealnego stanu. Wróciłem wtedy do sali, gdzie ludzie wielbili Boga. Uklęknąłem i zacząłem również wielbić Pana. Poczułem łzy na mojej twarzy, które potokiem spływały po moich policzkach. Nie potrafiłem ich powstrzymać. To były łzy Wolności! Jezus mnie wyswobodził! Ostatnie moje łzy miały miejsce wtedy w lesie, gdy miałem 8 lat. Jednak tamte łzy to były łzy smutku, żalu, nienawiści, natomiast gdy się na nowo narodziłem były to łzy wolności i radości... Jestem wolny! Alleluja!

"A On wziął ślepego za rękę, wyprowadził go poza wieś, plunął w jego oczy, włożył nań ręce i zapytał go: czy widzisz coś? A ten, przejrzawszy, rzekł: spostrzegam ludzi, a gdy chodzą, wyglądają mi jak drzewa. Potem znowu położył ręce na jego oczy, a on przejrzał i został uzdrowiony; i widział wszystko wyraźnie." Ew. Marka 8, 23-25. Krzyś- brat w Chrystusie

Myśl biblijna

Matka Boża w orędziach kilkakrotnie wzywała do czytania Pisma Świętego. Matka Boża mówi, że Biblia

  • pobudza do modlitwy,
  • pozwala zrozumieć dlaczego Matka Boża do nas przyszła,
  • umożliwia zrozumienie znaków czasu,
  • sprawia, że Słowo Boże zamieszkuje w naszym sercu,
  • pokazuje jak Bóg kocha swój lud
  • i prowadzi w kierunku radosnego spotkania z Bogiem, który nieskończenie kocha swoje stworzenia.

Strona powstała po to, by przyjaciele Królowej Pokoju przez orędzia Matki Bożej lepiej poznali Słowo Boże, które jest objawione w Biblii.

ORĘDZIA W KTÓRYCH MATKA BOŻA WSPOMINA BIBLIĘ – PISMO ŚWIĘTE

18. października 1984

…Dzisiaj wzywam was, byście w swoich domach każdego dnia czytali Biblię i niechaj będzie ona na widocznym miejscu, by was zawsze pobudzała do jej czytania i do modlitwy…

14. lutego 1985

…Każda rodzina powinna się modlić wspólnie i czytać Biblię!…

25 czerwca 1991 - X rocznica objawień

…Jeśli będziecie się modlić, Bóg wam pomoże odkryć prawdziwy powód mojego przyjścia. Dlatego, dzieci, módlcie się, czytajcie Pismo Święte, abyście w nim odkryli orędzie dla was - poprzez moje przyjście…

25 sierpnia 1993

…Jedynie przez modlitwę możecie zrozumieć, przyjąć i wprowadzić w życie moje orędzia. Czytajcie Pismo Święte, żyjcie nim i módlcie się, byście mogli zrozumieć znaki tego czasu. To jest czas szczególny! Dlatego jestem z wami, aby przybliżyć was do mojego serca i do Serca mojego Syna Jezusa. “Drogie dzieci, pragnę, byście byli dziećmi światłości, a nie ciemności. Dlatego żyjcie tym, co wam mówię…

25 sierpnia 1996

…Słuchajcie, gdy pragnę mówić do was i wezwać was do większej wiary i zawierzenia Bogu, który was nieskończenie kocha. “Drogie dzieci, wy nie umiecie żyć w łasce Bożej, więc ponownie wzywam was, abyście nosili Słowo Boże w swoich sercach i w myślach. Umieśćcie, drogie dzieci, Pismo Święte na widocznym miejscu w swojej rodzinie, czytajcie je i żyjcie nim. Pouczajcie swoje dzieci, lecz jeśli nie będziecie dla nich przykładem, one staną się bezbożnikami. Rozmyślajcie i módlcie się i wtedy Bóg narodzi się w waszych sercach, a wasze serca napełnią się radością…

25. stycznia 1999r.

…Postawcie Pismo św. na widocznym miejscu w swojej rodzinie, czytajcie je, rozważajcie i uczcie się jak Bóg kocha swój naród. Jego miłość jest widoczna również w dzisiejszych czasach, bo posyła wam Mnie, bym was wezwała na drogę zbawienia…

25. września 1999 r.

… Dzisiaj ponownie was wzywam, abyście nieśli mój pokój. W szczególny sposób teraz, gdy mówi się, że Bóg jest daleko, a przecież nigdy nie był bliżej was. Wzywam was, abyście poprzez czytanie Pisma Świętego odnowili modlitwę w rodzinach i przeżywali radość w spotkaniu z Bogiem, który nieskończenie kocha swoje stworzenia…

Objawienia, Widzenia, Ukazania

o. Ivan Dugandzić

PRAWDOPODOBIENSTWO TEOLOGICZNE I ZNACZENIE TYCH NIECODZIENNYCH ZJAWISK

1. NIEZWYKE ZJAWISKA W NIEZWYKYCH CZASACH

Biblia tak często mówi o ukazaniach i widzeniach i przy tym w takiej mierze powiązuje je z Objawieniami Boskimi, źe moźemy uwaźać je za jej główną zawartość. Abstrahując tym razem od całego Starego Testamentu zwróciłbym tylko uwagę na waźkość ukazania Zmartwychwstałego uczniom albo faryzeuszowi Szawłowi koło Damaszku. Pytamy wobec tego, dlaczego ukazania i widzenia później, w historii Kościołą, stale traktowane były z wielką ostroźnością przez hierarchię kościelną i kler wogóle, oraz wzbudzały niewielkie zainteresowanie wśród teologów. Moźna właściwie stwierdzić, źe zjawiska te tylko wśród zwykłych wiernych natrafiają na gotowość zaakceptowania, która jest, szczerze mówiąc, poniekąd zbyt nagła i niekrytyczna.

W obecnej prawdziwej powodzi literatury teologicznej bardzo trudno znależć solidną pracę teologiczną poświęconą ukazaniom i widzeniom; właściwie moźna by je policzyć na palcach jednej ręki. Jeźeli zaczniemy ze starym, dobrym pojmowaniem teologii jako sługi wiary wyniknie z tego, źe jej rolą jest "przenikanie Objawienia światłem rozumu"1 i "dąźeniem do źywego tłumaczenia wiary"2 w źyciu praktycznym Kościoła. Nie moźemy wobec tego powstrzymać się od pytania, dlaczego teologia ma niechęć do takich zjawisk, które jak najbardziej tyczą się i Objawienia i źycia Kościoła? Chodzi o jakśą podświadom niewiarę w te zjawiska, brak korzyści dla Kościoła, strach przed delikatnością zadania, czy coś zupełnie innego? Czy nie są właśnie takie fenomeny prawdziwym wyzwaniem i egzaminem dla dzisiejszej teologii, która z wielkim zaangaźowaniem zajmuje się poszczególnymi pytaniami i problemami, ale której coraz więcej trudności sprawia zrozumienie sensu całości? Naleźy się obawiać, czy jednak powoli nie zaczyna sprawdzać się przepowiednia ojca pozytywizmu A. Comte,a sprzed jakichś stu pięćdziesięciu lat, kiedy obserwując przesuwanie się zainteresowania teologii od Tajemnicy Przeświętej Trójcy, poprzez chrystologię w stronę ekleziologii stwierdził, źe Kościół powoli i niezauwaźalnie dojdzie do pozytywizmu: "Nie będzie więcej zajmował się Bogiem, lecz człowiekiem; nie będzie więcej dociekał niezbadanej prawdy, a pozytywnych zjawisk w swej własnej wspólnocie."3 Jeden od najbystrzejszych dzisiejszych teologów, Hans Urs von Balthasar, jakby pośrednio przyznaje, źe rzeczywiście tak się stało, mówiąc o dzisiejszym Kościele, źe "w wielkim stopniu zatracił swoje cechy mistyczne i stał się Kościołem nieustannych rozmów, rad, kongresów, synodów, komisji, akademii, partii, funkcji struktury i zmiany struktury, eksperymentów socjologicznych i statystyk."4

Podobnie jest z teologią. Kaźdy, kto choćby trochę śledzi zjawiska we we współczesnej teologii wie, do jakiego stopnia teologia dzisiejsza przesiknięta antropologi, socjologi i psychologi, naukami które na pewno mog bardzo wzbogacić i uwspółcześnić myśl teologiczną, ale jednocześnie istnieje stałe niebezpieczeñstwo, źe zajmą miejsce tego, co czyni teologię "nauką o Bogu". "Istota rozmyślañ teologicznych jest niekiedy w takim stopniu przesunięta od Boga do człowieka i od nieziemskiego do ziemskiego, źe łatwo dojść do wniosku jak duch dzisiejszych czasów i cała atmosfera duchowa w najmniejszym stopniu nie są przychylne mówieniu o ukazaniach i widzeniach".5 A poniewaź zjawiska takie wymagają bezwzględnie wyjaśnienia, próbuje się te wyjaśnienia proponować poza terenem teologii. Zwykle lubi się podkreślać, jak to w dzisiejszym świecie, zetkniętym z niepewności i strachem o przyszłość, pojawiają się tendencje proroczo - apokaliptyczne, znajdujące oddżwięk w psychozie mas. W ten sposób zjawiska te a priori otrzymuj negatywn kwalifikację; zjawiska niezwykłe utoźsamia się ze stanem patologicznym i wyjaśnienie ich przepuszcza się psychologii i parapsychologii.

Kiedy jest mowa o Marii i Jej objawieniach podkreśla się zwykle wyłączne Jezusa pośrednictwo między Bogiem i ludżmi i wynikajc std niemoźliwość objawienia, w przeciwnym razie ta tak oczywista prawda postawiona byłaby pod znakiem zapytania. Często, przynajmniej w niektórych krajach, ma miejsce teź i jakaś powierzchniowa taktyka ekumeniczna w stosunku do protestantów, którym zawsze przeszkadzało podkreślanie roli Marii u katolików. Wydaje się jednak, źe jeden z powodów braku zainteresowania wielu teologów tymi zjawiskami leźy w obawie, aby nie być ogłoszonym konserwatyst w czasach, kiedy w modzie jest teologia zajmująca się całkiem konkretnymi problemami źycia, co jest zresztą dobre, ale niewystarczające.

Obserwując juź dłuźszy czas i z bliska wydarzenia w parafii Medjugorje i próbując je wartościować teologicznie, oraz śledząc reakcje części społeczności kościelnej na te wydarzenia, trudno oprzeć się wraźeniu, źe często niejasne są podstawowe pojęcia teologiczne i źe jest to jednym z głównych Żródeł pomyłek i niezręczności. Dlatego kartki te spróbują być małą próbą analizy teologicznej pojęć objawieñ i widzeñ, ich wewnętrznej moźliwości i znaczenia, następnie tak zwanego prywatnego objawienia, jego miejsca i roli w źyciu Kościoła, i wreszcie zajmą się kryteriami rozpoznawania tych zjawisk i ustaleniem ich odniesienia do zjawisk parapsychologicznych. Na zakoñczenie spróbujemy określić miejsce i rolę Najświętszej Marii Panny w Boskim planie zbawienia, bo tylko w ten sposób moźna zrozumieć sens Jej licznych objawieñ. O wszystkim tym chcę mówić całkiem zasadniczo i ogólnie, a Medjugorje jest do tego tylko pretekstem.

2. POJECIE I PROBLEM UKAZANIA I WIDZENIA W TEOLOGII

Teologia, która musi być w słuźbie wiary i źycia Kościoła nie ma w dzisiejszych czasach, trzeba przyznać, ani trochę łatwego zadania. Wymaga się aby słuźyła praktykowaniu, ale to praktykowanie jest często bardzo złoźone. Z jednej strony są ci, którzy pod praktykowaniem rozumieją ustalone i chłodne zachowanie, nie cierpiące niczego nowego, a teologię popierającą nowe uwaźają za zbędną, nawet i niebezpieczną. Z drugiej strony pod pojęciem praktykowania mamy rzeczywiste doświadczenie religijne, czy byłoby ono zwizane z Objawieniami i nimi uwarunkowane, czy teź byłoby zwizane z rozmaitymi formami dzisiejszej odnowy charyzmatycznej. Tutaj z kolei istnieje niebezpieczeñstwo, źe teologia zostanie uznana za martwą i nieprzekonywującą i w imię tego odrzucona.

Jest spraw zasadnicz, aby teologia ani w jednym ani w drugim wypadku nie dała zrobić z siebie ofiary praktyki. Tam, gdzie nie istnieje doświadczenie religijne teologia musi je pobudzać; a tam gdzie istnieje, musi czuwać aby nie przyjęło niewłaściwego biegu, "źeby nic z tego, co jest zgodne z nowymi doświadczeniami historii zbawienia nie zatraciło się i nie zostało przytłumione, ale teź nic co jest moźe sprzeczne z Tajemnicą źycia chrześcijañskiego, potajemnie się nie narzuciło..."6 Wiadomo, źe w chwilach kryzysowych świata i Kościoła duch religijny mocno dźy do jak najbardziej przekonywujcego i namacalnego doświadczenia nieziemskiego, co miałoby być pociechą na dzisiaj i niezawodną obietnicą na przyszłość. Teologii przypada tu nie dająca się zastpić rola oddzielania ezoterycznego i chorego od zdrowego i dobrego, co jest zgodne z podstawami wiary i ustaloną drogą do zbawienia. Co właściwie teologia rozumie pod pojęciem ukazania i widzenia? W najszerszym znaczeniu są to "masowe przeźycia, w których w sposób naturalny naszym zmysłom staje się dostępna niewidzialna rzeczywistość, jak Bóg, aniołowie, nawet i święci, ale i przedmioty, a wszystko to zwizane z niebiañskim celem zbawienia ludzkiego. Tu są takźe przestrzennie dalekie, oraz dawne i przyszłe wydarzenia."7 Zdrowa tradycja chrześcijañska nigdy nie wątpiła w moźliwość tych zjawisk poniewaź wiedziała, źe postawiłaby tym pod znak zapytania swoje wyobraźenie o Bogu, który był niezaleźny nie tylko w momencie stwarzania świata, ale niezaleźność tą zachowuje stale wobec wszelkiego stworzenia.

Chociaź Objawienie Powszechne zamknięte jest z chwilą śmierci apostołów, Bóg, będący w partnerskich stosunkach ze światem i człowiekiem, zachował dla siebie niezaleźność działania w ludzkiej historii, wprawdzie w formie istotnych cech Nowego Testamentu, to jest jego wymiaru eschatologicznego. Mianowicie, i Bóg musi uszanować fakt, źe ostatnie, eschatologiczne czasy rozpoczęły się wraz z Jezusem Chrystusem, nacechowane są wydarzeniami Zbawienia, które rozpoczęło się wraz z nimi. W tym okresie, od Zmarwychwstania Chrystusa do Jego drugiego przybycia Bóg nie moźe rozszerzyć Objawienia w sensie jakiegoś nowego przymierza, jak to miało miejsce przed Chrystusem, w Starym Testamencie. Moźe On juź tylko wykonać ostateczną, przy koñcu czasów obiecaną interwencję, którą doprowadzi do pełni rozpoczęte juź zbawianie świata, ale przedtem moźe na pewno na rozmaite sposoby wpływać na urzeczywistnienie tego zbawienia. Jednym z tych sposobów jest Jego komunikowanie się przy pomocy obrazu i słowa. Kto by temu zaprzeczył, zaprzeczył by niezaleźności Boźej i cechom chrześcijañstwa, cechom wiary objawionej. "Dlatego istota wszystkich pochrystusowych ukazañ i objawieñ indywidualnych musi być taka, aby mogły włączyć się treścią do tej eschatologicznej rzeczywistości zbawienia."8

Kościół zawsze zachowywał ostroźność wobec tych zjawisk, trzymając się Nowotestamentowego napomnienia o "rozróźnianiu duchów" (Kor. 12, 10; I Jan 4, 1; I Piotr 5, 8). Juź w powyźszej definicji powiedziano, źe zjawiska te związane s w swej intencji ze zbawieniam ludzkim. Tu jest takźe zawrte i pierwsze kryterium ich wartościowania. Włączają się one do ustalonego toku zbawienia i przyśpieszają go, czy teź są moźe przeciwne i odwracają od niego? Stosunkowo łatwo moźna ustanowić, czy takie zjawiska odwracaj od poboźności wobec Jezusa Chrystusa, stawiajc Marię w centrum poboźności w sposób, w jaki konkuruje Jezusowi Chrystusowi, czy teź prowadzą wiernych ku szczeremu słuchaniu Słowa Boźego i religijnemu źyciu. Znany jest fakt, o którym nie ma potrzeby mówić, źe przed Soborem i w "Mariologii i w poboźnościach Maryjnych zdarzały się odchylenia."9

Z tym takźe związane jest kryterium odnoszące się do widzących i ich sposobu odbierania objawienia. Musimy mianowicie pamiętać, źe określone czasy sprzyjają takim zjawiskom, a s to na przykład czasy trwogi i kryzysu wiary. Dlatego obowiązkiem teologii jest troskliwe czuwanie nad tymi zjawiskami i obserwowanie, czy ukazania są "pustym oddŻwiękiem, gdzie człowiek słucha sam siebie, czy odpowiedzią w której człowiek słyszy Boga."10

Od objawieñ rzeczywistych naleźy takźe wyraŻnie oddzielić wszystkie rozpoznania intuicyjne czy uświadomienia intelektualne, do których moźna dojść poprzez modlitwę i medytację, a które mogą być i to jak głębokie i impresjonujące.

3. OBJAWIENIA PROROCZE I MISTYCZNE

Pod względem zamysłu teologia dzieli objawienia na mistyczne i prorocze. Pierwsze odnoszą się wyłącznie do określonej osoby i jej rozwoju w źyciu duchowym, jak to miało miejsce u tylu mistyków w historii Kościoła. Oczywiście nie wyłącza to określonej uwagi opinii publicznej, która takie objawienia uczci ewentualnym powszechnym uwielbieniem tego mistyka, kiedy zostanie wzniesiony do stopnia błogosławionego lub świętego. W tym sensie moglibyśmy i czysto osobiste widzenia uwaźać za haryzmaty w szerszym znaczeniu tego słowa. W przeciwieñstwie do tego widzenia prorocze mają od samego pocztku charakter powszechny. Są one darem albo haryzmą poszczególnej osobie lub kilku osobom, z korzyścią dla całego Kościoła. W tym przypadku oczekuje się od razu od widzcego, aby swemu otoczeniu i w koñcu całemu Kościołowi przekazał orędzie które sam przyjął. Typowym przykładem pierwszego rodzaju objawienia jest Gemma Galgani, a drugiego M. M. Alacoque.

Biorąc pod uwagę przeźycia widzącego objawienie mistyczne wpływa zawsze intensywniej i mocniej na zmianę źycia widzcego niź objawienie prorocze. Jest to zrozumiałe stąd, źe objawienia mistyczne miały osoby które osiągnęły juź godny pozazdroszczenia stopieñ świętości, podczas kiedy przedstawiciele objawieñ proroczych są najczęściej całkiem "przypadkiem" wybrani spośród zwykłych wiernych, i to w największej ilości przypadków dzieci, które nie dorosły jeszcze do głębszych przeźyć mistycznych. Dlatego objawienia te nie wpływają tak silnie na osobę widzącą, która duźo wolniej zmienia się pod względem świątobliwości źycia osobistego.

Poniewaź chodzi w pierwszym rzędzie o haryzmę dla innych, widzącemu zawsze potrzebny jest ktoś, kto jest lepiej wprowadzony w tajniki źycia duchowego i będzie go prowadził; inaczej zaistnieje niebezpieczeñstwo, źe dojdzie do niezgodności pomiędzy rolą jaka jest mu powierzona i świątobliwością jego źycia. Z powodu okoliczności, źe widzącymi są najczęściej dzieci, ich objawienie, choć ma charakter materialno - obiektywny, jak to się mówi - trójwymiarowy, w porównaniu z przeźyciami mistyków, które mają prawie wyłącznie charakter imaginacyjny, są wewnętrznymi przeźyciami duchowymi; jest jednak bardziej powierzchowne i nigdy nie skutkuje szybką przemianą u wiernych, którzy ich doświadczyli. Efektu tego nie moźnaby na pewno osiągnąć gdyby jednocześnie nie zmieniali się na lepsze i nosiciele orędzia, a to jak powiedzieliśmy, nie jest u nich moźliwe bez cudzej pomocy.

4. ZJAWISKA NATURALNE, PARAPSYCHOLOGICZNE I NADNATURALNE

Tym bardziej trzeba powaźnie postawić pytanie, czy nie ograniczamy Bogu przestrzeni Jego swobodnego działania, jeźeli jako warunek autentyczności źądamy oczywistej nadzwyczajności zjawiska pod postacią przekraczania lub wyłczania powszechnie przyjętych praw natury i źycia. Wychodząc od prostego faktu, źe dla Boga nasze ludzkie granice między naturalnymi, parapsychologicznymi i nadnaturalnymi sferami nie stanowi źadnej przeszkody i źe kaźdy ludzki dobry uczynek jest dziełem Boga, K. Rahner ostrzega, źe sformułowanie "to objawienie pochodzi od Boga" jest właściwie dosyć nieokreślone i wieloznaczne. Poniewaź człowiek z punktu widzenia swego zbawienia moźe w rozmaitych zdarzeniach i w wydarzeniach, które jest moźliwe wytłumaczyć w całkiem naturalny sposób, odkryć miłosierdzie Boźe i zachętę do zbawienia, mogłoby się wtedy i "w sposób naturalny objaśnić objawienie, jeźeli leźy w granicach wiary i moralności chrześcijañskiej, jeźeli nie szkodzi zdrowiu psychicznemu widzącego, lecz wznosi go moralnie i religijnie, przyjąć je jako przez Boga uczynione i jako miłosierdzie, chociaź objawienie to ma bezpośrednią, naturalną podstawę w mechanizmach psychiki..."11

Z punktu widzenia teologii nie ma źadnych przeszkód, aby Bóg posłuźył się całkiem naturalnymi moźliwościami ludzkiej natury dla urzeczywistnienia jakichś specjalnych celów związanych ze zbawieniem człowieka. Trudno jest, a właściwie niemoźliwe, odpowiedzieć na pytanie dlaczego Bóg musiałby zawsze posługiwać się jakimiś środkami specjalnymi dla osignięcia tego, co moźe osiągnąć przy pomocy normalnych zdolności i moźliwości ludzkich.

Wbrew tendencji, źe wszystkie zjawiska parapsychologiczne zostaj od razu wrzucane w sferę negatywnego, K. Rahner całkiem szczerze pyta: "dlaczego nie moźnaby naturalnych zdolności parapsychologicznych u człowieka religijnego, takich jak telepatia, jasnowidztwo, psychometria itd, ukierunkować tak samo jak i normalne zdolności na obiekty o charakterze religijnym i w ten sposób zachęcać do czynów religijnych, i dlaczego takie czyny nie mogłyby być oceniane jako od Boga dane, jako łaska."12

Są to wszystko waźne przesłanki aby i to objawienie w pełnym znaczeniu tego słowa, które ma swój punkt wyjściowy w nadzwyczajnym Boskim przedsięwzięciu, było oceniane we właściwy sposób. Takie objawienie, któremu towarzyszy zawsze jakiś szczególny, nadzwyczajny, całkowicie zrozumiały znak, nie jest więc w źadnym wypadku jedynym autentycznym objawieniem. W takim świetle naprawdę nasuwa się pytanie: "Dlaczego na przykład uznanie przez Kościół jakiegoś objawienia nie miałoby sensu i w przypadku, kiedy ograniczałoby się tylko do stwierdzenia, źe objawienie to swoją treścią i działaniem wpływa pozytywnie na widzącego i na pozostałych i w tym sensie pochodzi od Boga, albo źe jest skutkem prawdziwego doświadczenia mistycznego widzącego, odpowiadającego normom wiary i umysłu; uznanie w obydwu przypadkach bez konieczności załoźenia niezwykłego działania Boźego?"13

Wobec tego, jeźeli w jakimś objawieniu i nie ma nadzwyczajnego znaku, który przekraczał by wyraŻnie prawa naturalne i ustalony tok wydarzeñ, a wszystko moźna wyjaśnić jako zjawisko naturalne i parapsychologiczne, nie ma tu jeszcze źadnej racji teologicznej, aby zaprzeczyć takiemu objawieniu pochodzenie Boskie. W istocie: robi się największy błąd, kiedy wszystko jako całość bez źadnego róźnicowania, zbyt pochopnie, określi się moźliwym albo niemoźliwym, jako od Boga pochodzącym albo jako oszustwo diabła, względnie ludzką iluzją. Dlatego wielu teologów na czele z Rahnerom namawia do określonej "łagodności" wobec doświadczeñ widzących i uwaźają, źe moźna je przyjąć jako od Boga pochodzce nawet wtedy, kiedy nie moźemy przyjąć wszystkich szczegółów takiego objawienia. Tak samo nie naleźy zapominać, źe i w przypadku kiedy ich autentyczność jest potwierdzona przez Kościół (szczególnie na podstawie kryteriów zewnętrznych, o których będzie jeszcze mowa), nie znaczy to źe kaźdy szczegół wydarzenia jest prawidłowy i źe musimy go zaakceptować. I do jakiegoś autentycznego objawienia mogą się wkraść omyłki dotyczące postaci i orędzia, które przekazuje określona osoba. Wszystko to moźe być uwarunkowane wpływem środowiska, wydarzeniami, wiedzą teologiczną widzącego jak i jego temperamentem, który szczególnie ma wpływ na sposób przekazywania przyjętych orędzi.14 Tak na przykład faktu, źe mały Franio w Fatymie nie zawsze słyszał co mówi Matka Boska, a widział tylko jak porusza ustami, Rahner nie uwaźa za argument przeciw a właśnie przemawiający za wiarygodnością małych widzących.15

Moźe nie byłoby tu zbyteczne przeprowadzenie parareli z relacją z Nowego Testamentu o objawieniu się Zmartwychwstałego. Objawienie, które kobiety miały na grobie Jezusa, Marek opisuje jako "młodzieñca w białej, długiej szacie" (Mar. 16, 5), Mateusz jako "Anioła Pañskiego" (Mat. 28, 2), a ukasz mówi o "dwóch osobach w promieniejcych ubraniach" (uk. 24, 4). Najbliźszy w swej relacji jest mu Jan, który z kolei wspomina "dwa anioły w białych szatach" (Jan 20, 12). Nauka biblijna odkryła w międzyczasie rozmaite intencje teologiczne poszczególnych ewangelistów i rozmaite tradycje, którymi się oni posługują, ale naleźy zapytać: czy przez to wszystko rzeczywiście zostało wyjaśnione? Dlaczego świadkowie Zmartwychwstałego nie poznają w nim od razu Jezusa, dlaczego "ukazuje się pod inną postacią" (Mar. 16, 12), raz jako współpodróźny, którego nie mog rozpoznać poniewaź "odmówiono ich oczom" (uk. 24, 16), drugi raz jako "duch" (uk. 24, ł7), czy wreszcie jako "ogrodnik" (Jan 20, 15)? Uczniowie stale widuj Jezusa ale nie wiedz źe to On, dopóki nie przemówi (por. Jan 21, 4), ale czym Go poznaj On zwykle znika sprzed ich oczu. Więc nawet i tu, u podstaw samego Objawienia, nie jest najwaźniejsza precyzja obserwowania, ale orędzie i wiara.

Nie mówi nam to wszystko, jak to objawienia i widzenia są złoźonymi w sobie i właściwie trudnym do opisania wydarzeniem, w którym cięźko jest przeprowadzić granicę pomiędzy obiektywnym wydarzeniem i subiektywnym przeźyciem? Nawet wtedy, kiedy objawia się ludziom w najbardziej namacalny sposób, Bóg pozostaje inefabilis - niewysłowiony. W Objawieniu Bóg chce się ludziom udzielać i objawić, ale nie oddać się im w posiadanie, oddać się im w niewolę. Dlatego regularnie, kiedy zajmujemy się byle którym objawieniem, pozostaje zawsze wystarczająco wiele pytañ i niejasności. Inaczej nie moźe być, poniewaź źadna wiedza nie moźe zastąpić roli wiary. Miała ona decydującą rolę podczas cudów, które czynił Jezus przy rozpoznawaniu Zmartwychwstałego, jak i podczas ogłaszania orędzia Zmartwychwstania. Taką rolę zachowuje ona i przy wszystkich póŻniejszych objawieniach i orędziach związanych z tymi objawieniami. Oczywiście musimy pilnować, aby nie popaść w przesadę i uwaźać, aby tego znaczenia wiary nie zrozumieć w sposób, w jaki to się często zarzuca chrześcijañstwu: "Cud jest najdroźszym dzieckiem wiary!" Więc nie wiara, która wymyślałaby cuda, lecz jako bezwarunkowy plan, słuźący rozpoznawaniu i przyjmowaniu zjawisk nadnaturalnych. Musi ona przy tym być dopełniona określonymi znakami obiektywnymi, które daje to zjawisko, a znaki te muszą być składnikiem kryteriologii, przy pomocy której oceniamy takie zjawiska.16

5. KOSCIO A KRYTERIA

W stosunku do wspólnoty wiernych i ich reagowania na orędzia widzących właściwie nie moźna stosować całkiem nowych i innych kryteriów niź te, o których juź wspominaliśmy. Równieź tutaj, z teologicznego punktu widzenia, nie moźna zastosować nic innego poza "darem rozróźniania duchów" (I Kor. 12, 10). Nieco więcej na ten temat znajdziemy u Jana: "Umiłowani, nie kaźdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyź wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Boźego: Wszelki duch, który wyznaje, źe Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, źe Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga" (I Jan 4, 1-ł; por: I Jan 5, 1-4). Rzeczywiście, tekst ten oddaje specyficzność Janowej wspólnoty, w której herezja gnozy negowała ucieleśnienie Jezusowe, ale moźe teź posłuźyć jako kryterium ogólne, stawiając Jezusa Chrystusa jako postać centralną zbawienia ludzkości. U Pawła w Koryncie równieź postawione jest pod znakiem zapytania miejsce i rola Jezusa Chrystusa w źyciu wspólnoty wiernych, ale pod nieco innym kątem. "Pneumatycy Korynccy nie mają problemów z niewłaściwym nauczaniem, lecz z demonicznymi machinacjami pogan"17 , co odczuwa się bezpośrednio w źyciu moralnym jednostek wspólnoty. Jednak ani w jednym, ani w drugim przypadku wpływ taki nie moźe pochodzić od Ducha Boźego, lecz tylko od Złego.

W jeszcze jednym miejscu Apostoł mówi o sprawdzaniu charyzm, ale znowu pod innym kątem, mianowicie pod względem ich korzyści w budowaniu wspólnoty (I Tes. 5, 21; por. I Kor. 14). Im poszczególne dary mocniej wpływają na budowanie wspólnoty - tym jest pewniejsze, źe są owocem Ducha, a jeźeli rozbijają wspólnotę mogą być tylko owocem Zła. Oczywiście chodzi tu tylko o prawdziwą wspólnotę wiary i miłości. Dlatego tenźe Paweł moźe powiedzieć w innym miejscu: "Zreszt, musz nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami" (I Kor. 11, 19).

Istnieje jeszcze jedno ogólne zwrócenie uwagi na czujność i trzeŻwość (I Piotr 5, 8) i to jest wszystko, co nam Nowy Testament ma do powiedzenia na temat tego delikatnego pytania. Jednak, chociaź brakuje więcej konkretów, Nowy Testament zawiera coś, co jak nić kościelna przetkane jest przez wszystkie jego pisma i przedstawia istotny warunek działania Boźego. Są to szczerość i skłonność w stosunku do Ducha Boźego, a wyraźone są najmocniej u Marii. Ta szczerość i skłonność oparte są na gotowości na wszystko, co On da człowiekowi i czego zaźąda, na oddaniu się do dypozycji.18

W świetle tych kilku podstawowych wytycznych Nowego Testamentu musimy te same kryteria, które sprawdzaliśmy na widzących, zastosować w stosunku do Kościoła, któremu widzący przekazują swoje widzenia. Jeźeli objawienie jest wydarzeniem zbawiennym, którego celem jest łaska, wtedy bardzo istotne jest obserwowanie oddŻwięku tego objawienia, względnie jego orędzia, między wiernymi. Naleźy obserwować owoce tego objawienia. Chrystusowy wymiar zbawienia, który wielokrotnie akcentowaliśmy, musi być i tutaj kryterium. Przesądzające jest pytanie, czy jakieś objawienie prowadzi do Chrystusa, czy od Niego oddala. Gdyby Chrystus został odsunięty, choćby nie wiadomo jak rozwijały się inne formy poboźności, to do tego zjawiska naleźałoby przystpić skrajnie sceptycznie.

Innymi słowy, im orędzie objawienia bliźsze jest temu Jezusowemu, które proponuje nam Nowy Testament, a jest to wezwanie do nawrócenia, tym większe jest prawdopodobieñstwo autentyczności. Ustaliliśmy juź, źe orędzie przekazane przez widzenie indywidualne moźe mieć tylko pobudzający charakter w porównaniu z tym, co jest juź zawarte w Objawieniu. Dlatego jest logiczne, źe skąpość treści i krótkość orędzia naleźy przyjąć jako pozytywny znak, a szczególnie wtedy, gdy takie orędzie trafia na oddŻwięk w narodzie Boźym i daje owoce nawrócenia.

I tu, jak i w przypadku widzących, waźne jest doświadczenie pocieszenia i pokoju. Pokój jest niewątpliwie jednym z głównych tematów całej Biblii. Jest on w takim stopniu pojęciem dla wszystkich darów, które Bóg daje człowiekowi, źe moźliwe było formułowanie persyfikujące i w Starym i w Nowym Testamencie. Pisarz starozakonny mówi o Jehowie, źe jest Pokojem (Sędziowie 6, 24), a apostoł Paweł mówi o Jezusie Chrystusie: Albowiem On jest pokojem naszym! (Efez. 2, 14). Jego narodzeniu towarzyszy orędzie pokoju (uk. 2, 14), On błogosławi pokój czynicych (Mat. 5, 9), Zmartwychwstały swoim uczniom naprzód daruje pokój (uk. 24, ł6, Jan 20, 19; 21, 26). Ale ten pokój Chrystusa nie urzeczywistnia się automatycznie i bezwarunkowo. Jest zawsze owocem przyjęcia Jego słów i nawrócenia. Jezus nie zna źadnego innego rodzaju pokoju, źadnego zgniłego pokoju za wszelką cenę. Nie waha się porównać swoje słowo z mieczem, który poróźnia (Mat. 10, ł4; uk. 12, 51). Dla tych, którzy je przyjmują, jest ono Żródłem pokoju, ale jednocześnie dla tych, którzy nim pogardzają, jest Żródłem trwogi.

6. TEOLOGICZNE ZNACZENIE OBJAWIEN MARII

Wszystko powiedziane do tej pory odnosiło się ogólnie do objawieñ. Szczególny przypadek przedstawiają objawienia Marii, poniewaź są najczęstrze i dlatego godne uwagi na zakoñczenie. Ci, którzy a priori wątpią w moźliwość jakichkolwiek objawieñ, zwykle łączą objawienia Marii z przesadnym czczeniem Jej i "chorobliwą" wobec Niej poboźnością. Nie moźna zaprzeczyć, źe w Kościele były i takie zjawiska, ale one nigdy nie były popierane przez Kościół, a tym bardziej nie mogły odsunąć na drugi plan zdrowej tradycji kościelnej wobec miejsca i roli Marii w Kościele. Zrezygnowawszy z oddzielnego dokumentu o Marii i zdecydowawszy się mówić o Niej w ramach konstytucji o Kościele, Drugi Sobór Watykañski wyraŻniej uwypuklił Jej eklezyjny wymiar i miejsce w procesie wykupienia. Tym jest właściwie tylko podkreślona wierność Kościoła najzdrowszej tradycji, która ma korzenie jeszcze w Prakościele.

Z tej samej perspektywy papieź Paweł VI, mówiąc o czczeniu Marii dzisiaj podkreślił, źe poboźności wobec Dziewicy muszą "jasno pokazywać miejsce, które zajmuje Ona w Kościele".19 Maria jest całkowicie dla Chrystusa i Jego Kościoła i dlatego nie ma zdrowej poboźności Maryjnej, która nie prowadzi do Chrystusa i nie buduje Kościoła. Jak w tym kontekście umieścić i jak oceniać częste w ciągu ostatnich dwóch stuleci objawienia Marii? Są teolodzy, którzy dopuszczają moźliwość ukazañ i objawieñ indywidualnych, ale spotykają się z trudnościami wywołanymi właśnie przez częstość objawieñ Marii. Zjawisko to moźliwe jest do obserwowania wyłącznie przez pryzmat wspomnianej, jedynej w swoim rodzaju roli Marii i Jej miejscu w Kościele. Niemoźliwe jest dostrzeganie Jej w sposób wyizolowany, samą dla siebie, jak często dostrzegamy innych świętych. Jest Ona głęboko wcignięta w plan zbawienia i znajduje się w najściślejszym związku z do przewodnimi rzeczywistoścami zbawienia, Chrystusem jako Odkupicielem i Kościołem jako wspólnotą odkupionych.20

W Jej zgodzie na zwiastowanie anielskie nie była zawarta tylko gotowość darowania źycia drugiej boskiej osobie, ale była to Jej zgoda na cały plan zbawienia, którego Maria w tym momencie na pewno nie mogła przeniknąć do koñca swoim umysłem w całej jego dalekosięźności. Jej rola nie koñczy się Kalwarią, bo Jezusowe słowo dania Matki uczniowi i ucznia Matce (Jan 19, 26), w tej powaźnej chwili dramatu zbawienia nie jest tylko wyrazem troski synowskiej o Matkę i ucznia, ale ma duźo głębsze znaczenie. Znaczy ono trwałe złączenie losu Marii z losem Kościoła.

Swiętość Marii i Jej słuźba w planie zbawienia s związane razem nie tylko przez zbieg okoliczności, stanowią one nierozłączną całość. To Jej samourzeczywistnienie i słuźbę w urzeczywistnieniu powszecznego zbawienia świata K. Rahner wyraźa jako jedność świętości osobistej i apostolstwa, które wynika niezbicie z tej świętości, dzięki czemu Maria jest "W wyjątkowy sposób oficjalną reprezentacją Kościoła".21 Jej ścisłe powiązanie z Kościołem nie koñczy się oczywiście wraz z Jej ziemskim źywotem. Jej troska o Kościół swego Syna jest właściwie jeszcze silniejsza tam, gdzie Ona juź się znajduje jako jedyny członek Kościoła, w sławnym Ciele, podczas gdy pozostali są w drodze do tej postaci i potrzebna jest im pomoc. Tomislav Sagi Bunić mówi przecieź, źe i "w tekście soborskim wzniesienie Marii do sławy niebiañskiej nie jest zrozumiane jako jakieś odejście i rozstanie, lecz raczej jako otrzymywanie szerokich moźliwości, aby swoj skuteczną rolę w dziejach zbawienia, oczywiście w odpowiednim powiązaniu z Jezusem Panem, kontynuowała na sposób wznioślejszy".22

W kaźdym razie między tymi "szerokimi moźliwościami" szczególne miejsce przypada Objawieniom Marii które, bez względu na ich poruczenia, juź same po sobie mają znaczenie teologiczne. Tak jak Jezus nie zapowiadał tylko nadejścia Królestwa Boźego w przyszłości, ale zapewniał jego początek wszędzie tam, gdzie przyjęto Jego Słowo, tak zbawienie nie jest ideą, a rzeczywistością chwili obecnej. W Marii ma ono swój konkretnie spełniony przykład. Przedstawia Ona doskonale udane, umyślone przez Boga ludzkie źycie i pod względem początku i pod względem zakoñczenia w sławie niebiañskiej. Dlatego kaźde objawienie Marii ma znaczenie w pierwszym rzędzie w tym, źe ogłasza to misterium Jej źycia i przedstawia Jej rolę w dziejach zbawienia. Nie dzije się to jednak z powodu samej Marii, ale z powodu Kościoła. Wyjawiajc nam swoj chwałę, Maria odkrywa nam nasze moźliwości, które daje nam tajemnica Jej Syna.23 Próbując to jakoś zilustrować przykładem z naszego ludzkiego źycia, L. Scheffczyk mówi: "Jest to tak, jak gdyby duchowo i intencyjnie bliska osoba nagle otrzymała realn obecność w przestrzeni ludzkiego źycia. Jest ona teraz obecna w całej swojej wielkości, w całym znaczeniu, w swej roli i w swym wymaganiu. Objawienie Marii stawia w sposób realno - osobisty przed widzącego całą Jej tajemnicę, a za jego pośrednictwem równieź przed wiernymi".24

Moźemy śmiało powiedzieć, źe objawienie Marii jako takie, juź samo od siebie jest największym orędziem dla Kościoła, dodającym mu otuchy w drodze ku wieczności, ale jest i zobowiązaniem. Poniewaź czasy Kościoła są czasami eschatologicznymi, a Maria jest jedyna, u której nie istnieje to eschatologiczne napięcie urzeczywistnionego i jeszcze nie do koñca przeprowadzonego zbawienia - Jej działanie trzeba zawsze odbierać w tym kontekście. Będzie ono "zawsze miało charakter retrospektywny, mając na myśli Tajemnicę Chrystusową, ale jednocześnie będzie skierowana ku przyszłości, ku spełnieniu..." Dlatego Jej objawienia "mają szczególny, eschatologiczny wymiar i tendencję ostatecznego koñca czasu"25, czego oczywiście nie naleźy zrozumieć w sensie szybkiego koñca, a szczególnie nie tego, który da się dokładnie obliczyć.

Jako ta, która raz na zawsze los swój związała z losem Kościoła i poprzez niego ze wspólnot zbawionych, Maria nie moźe stać z boku, podczas kiedy Kościół wraz z wszelkim stworzeniem "cierpi od bólów porodowych" (Rzym. 8, 22). Ona swoją macierzyñską przychylnością i miłością zsyła Kościołowi światło w pokusach tego świata, światło pochodzące od Chrystusa. Jako istota ludzka Maria moźe dać tylko to, co sama otrzymała i dlatego Jej objawienia "w swojej istocie mają bardziej charakter dynamicznych impulsów dla serc i woli wiernych, aby poznaną Prawdę Objawienia urzeczywistnili w określonym czasie".26 Dlatego Jej objawienia zawsze natrafiały na większy oddŻwięk w sercach wiernych, niź w rozmyślaniach teologów. W świetle logiki i dynamiki zbawienia całkiem jest zrozumiałe, źe Maria jest najaktywniejszym członkiem Kościoła, która pełni swj świętości jest jednocześnie i praobrazem, i matką, i jego ostatecznym ideałem, ku któremu i Ona dąźy.

Bez względu na początkowe zakłopotania i nieporozumienia wszystkie objawienia Marii miały silny wpływ na źycie Kościoła, począwszy od nowych form poboźności, poprzez odnowienie źycia sakramentalnego i pokutniczego, aź po pogłębianie wiedzy o Kościele i miłości do niego. W gruncie rzeczy czczenie Marii nie jest niczym innym, jak "formą czczenia Tajemnic Kościoła, Kościoła, który w Marii widzi swój prawzór i juź osignięt doskonałość".27 Mianowicie, w swojej istocie "Kościół nie jest niczym innym, jak kopią Marii..., źywym odciskiem postaci Marii we wspólnocie chrześcijañskiej".28

o. Ivan Dugandźić

O. Ivan Dugandżić - franciszkański kapłan, członek franciszkańskiej prowincji - Hercegowina.Ur. w 1943r. w Krehin Gracu, gmina Czitluk, Hercegovina. Po zdaniu matury w 1962r. w Dubrowniku wstępuje do franciszkanów. Studiuje teologię w Sarajewie i w Konigstein ( Niemcy). Święcenia kapłańskie otrzymał w 1969r. Podejmuje studia podyplomowe, zakończone doktoratem z wiedzy na temat Biblii w Warzburgu ( Niemcy ). Od 1990r. mieszka i pracuje w Zagrzebiu. Wykłada egzegezę Nowego Testamentu i teologię biblijną w Katolickim Seminarium Duchownym i jego filiach. Jego prace są publikowane w fachowych czasopismach teologicznych. Na łamach gazet katolickich we współczesny sposób omawia tematy biblijne. W Medziugorju mieszkał i pracował w okresie od 1970 - 1972r. oraz od 1985 do 1988r

czwartek, 9 września 2010

wtorek, 7 września 2010

Orędzie Matki Bożej dla Ivana (Medugorje 6 września 2010r.)

Objawienie Matki Bożej miało miejsce w poniedziałek 6 września 2010 pod Niebieskim Krzyżem. Rozpoczęło się około godz.22:00.

Poniżej opis objawienia przekazany przez Ivana:

Matka Boża przyszła radosna i bardzo szczęśliwa. Na początku, jak zawsze przywitała nas matczynym pozdrowieniem "Niech będzie pochwalony Jezus, moje drogie dzieci.”

Przekazała następujące orędzie:

„Drogie dzieci, również dzisiaj, Matka wzywa was z radością, przyjmijcie i odnówcie moje orędzia. Drogie dzieci, pragnę kontynuować prowadzenie was, ale dzisiaj pragnę wezwać was abyście żyli tym, co wam daję – tak, abym mogła wam dać nowe orędzia i prowadzić was poprzez te orędzia – prowadzić was do mojego Syna. Wiedzcie, że Matka jest z wami i wstawia się za wami wszystkimi przed swoim Synem, dzisiaj również pragnę podziękować wam, że przyjęliście mnie i moje orędzia i żyjecie moimi orędziami”.

Później Matka Boża przez jakiś czas modliła się z wyciągniętymi rękami nad nami wszystkimi. Modliła się nad obecnymi chorymi i błogosławiła nas Jej matczynym błogosławieństwem. Pobłogosławiła dewocjonalia przyniesione do błogosławieństwa. Poleciłem także was wszystkich, wasze potrzeby, intencje, wasze rodziny, a zwłaszcza chorych. Matka Boża ponownie modliła się nad wszystkimi z wyciągniętymi rękami. Odeszła w świetlistym znaku krzyża mówiąc: "Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci."

Wielka Nowenna o Uwolnienia Świata 2008 – 2017 r.

Prawdziwi aniołowie


Moi aniołowie przeprowadzają staruszki przez ulicę
chronią dzieci by nie upadały na chodniki

Moi aniołowie nie są nobliwi lecz bardzo w tych sprawach dyskretni

Moi aniołowie są prześwietliści kolorowi jakby nie patrzeć są prawdziwi

Instrukcja członkostwa Wielkiej Nowenny Uwolnienia Świata 2008 – 2017 r.

I. Cele

1. Jezus Chrystus Król jedyny ratunek dla świata.

2. Ultramontanizm – wsparcie papieża.

II. Założenia
1. Budowniczowie antykościoła (masoni, liberałowie) są bliscy

ukończenia dzieła. W 2017 r. będą obchodzili 300-lecie

oficjalnego wyjścia z ukrycia. totalna ignorancja Boga we

współczesnym świecie jest zapowiedzią ostatecznej rozprawy z

Kościołem katolickim. Powstały już na świecie świątynie ku czci

szatana. Sekret La Salette (1846 r.) wypełnia się.

2. 2017 r. przyniesie katolikom 4 ważne jubileuszowe, historyczne

wydarzenia

a) 300-lecie koronacji obrazu Matki Bożej w Częstochowie

(Polska – 1717 r.)

b) 100-lecie objawień w Fatimie (Portugalia – 1917 r.)

c) 140-lecie objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie (Polska-1877. r)

d) 100-lecie Rycerstwa Niepokalanej Św. Maksymiliana (Włochy,

Polska – 1917 r.)

III. Środki

Odmawianie nowenny do Chrystusa Króla, jeden raz do roku przez

9 dni (Imprimatur: Kuria Diecezjalna Bielsko- Żywiecka w

Bielsku-Białej L.dz. 989/07, 18.IX.2007 r. bp Janusz Zimniak,

Wikariusz Generalny, ks. Stanisław Dadak, Kanclerz Kurii).

IV. Członkowie

Członkiem ruchu może być każdy wierny Kościoła katolickiego.

V. Wypełnienie członkostwa

1.Członek tego ruchu winien raz do roku odmówić nowennę do

Chrystusa Króla.

2.Odmawiamy ją od momentu wpisania się do ruchu do 2017 r.

3.Zapisanie się do ruchu jest możliwe w każdym czasie trwania

Wielkiej Nowenny Uwalniania Świata (WNUS).

VI. Obietnice Pana Jezusa

1. Każdy, kto odmówi nieprzerwanie przez 9 dni nowennę ku czci

Chrystusa Króla wyprosi łaskę uwolnienia 10

dusz z czyśćca i łaskę nawrócenia dla 10 ludzi na świecie.

2.Kto będzie podczas tej nowenny do Chrystusa Króla przystępował

do Komunii Św.. będąc w łasce uświęcającej, otrzyma każdego

dnia dodatkowo jednego anioła z chórów niebieskich, którzy

będą towarzyszyli tej osobie do końca życia.

3.W zależności ile razy się przystąpiło do Komunii Św. podczas tej

nowenny tyle otrzymuje modlący się aniołów.

4.Te zdobyte przez modlącego się anioły można przekazać innej

osobie, za którą ofiarowana jest ta modlitwa nowenny do

Chrystusa Króla.

5.Nowennę do Chrystusa Króla można w ciągu roku odmawiać

wiele razy.

6.Kapłani, którzy wesprą to nabożeństwo do Chrystusa Króla

otrzymają łaskę nawracania wielkiej liczby dusz.

VII. Patroni ruchu

1.Matka Boża Gietrzwałdzka (Polska)

2.Św. Stanisław Kostka (zm. 1568 r.)

3.Św. Andrzej Bobola (zm. 1657 r.)

4.Św. Maksymilian Kolbe (zm. 1941 r.)

VIII. Święta patronalne

1.Niedziela Chrystusa Króla

2.Wspomnienie Imienia Maryi (12 września)

3.Uroczystość Matki Bożej Wniebowziętej (15 sierpnia)

IX. Powstanie

Idea tego ruchu powstała podczas rekolekcji kapłańskich 25 – 28

sierpnia 2008 r. w Pustelni Niepokalanów w Grzechyni koło

Makowa Podhalańskiego (Polska).

X. adres

Pustelnia Niepokalanów -Grzechynia 34-220 Maków Podhalański
Polska

Nowenna do Pobrania Kliknij

Źródło: http://www.regnumchristi.com.pl

Posted by krolowapokoju w dniu 18/02/2010

Ofiarowany szatanowi, ocalony przez Jezusa – Jarosław Dudała

Od czwartego roku życia słyszałem wewnętrzne głosy. Byłem w stanie nawiedzenia – mówi Sergiusz Orzeszko.Jestem synem dyplomaty, który zaczął karierę w latach 60., dlatego nie przyjąłem chrztu, kiedy byłem mały. Później dowiedziałem się, że po urodzeniu zostałem rytualnie ofiarowany szatanowi, bez wiedzy moich rodziców – mówi 34-letni dziś Sergiusz. – Mieszkałem w Belgii, Francji i we Włoszech, w Rzymie. To Stolica Apostolska, ale ja żyłem tam w środowisku buddyjskim. Chodziłem do międzynarodowej szkoły. To był tygiel – wszystkie rasy, wszyst-kie języki europejskie. Moi koledzy w większości wierzyli w reinkarnację. Już od 7. roku życia zacząłem sobie zadawać pytania egzystencjalne i szukałem konkretnych odpowiedzi. Zaangażowałem się w filozofię buddyjską.

To było połączone z praktykowaniem jednego ze stylów kungfu, bioenergoterapii i jogi. W wieku 15 lat wystawiłem siebie na próbę. Wprowadziłem się w stan śpiączki. Człowiek jest świadomy tego, co się dzieje dookoła, ale nie czuje bólu. W szpitalu przez 8 godzin kłuli mnie, klepali i dziwili się, że nie reaguję, choć normalnie oddychałem. Tylko serce biło nieco szybciej niż zwykle. Później zaczęły się poważne problemy. Bo jeśli ktoś angażuje się w jogę poważnie, to wiąże się to z okultyzmem. Wpadłem w praktyki okultystyczne w sensie ścisłym. Nie miałem żadnego mistrza. Od szóstego, a nawet od czwartego roku życia słyszałem wewnętrzne głosy. Byłem w stanie nawiedzenia, miałem kontakt z duchami. Te duchy mnie instruowały, wdrażały w rzekome tajemnice życia duchowego.

Głos chce więcej
W wieku 16 lat ten głos oczekiwał ode mnie czegoś więcej niż kontrolowanie ciała. Chciał zrobić ze mnie potencjalnego zabójcę – osobę zdolną do wykonywania rzeczy, których przeciętny człowiek nie jest w stanie wytrzymać. To wyglądało jak szkolenie specnazu (rosyjskich wojsk specjalnych – przyp. J.D.). Tam, prócz zwykłych ćwiczeń szkolenia, wprowadza się w tajniki technik ściśle związanych z okultyzmem. I właśnie tak działo się ze mną. To, z czym miałem do czynienia, to był szatan. Wykorzystał moje problemy w rodzinie i niezliczone kompleksy po to, żeby mną zawładnąć, stać się dla mnie autorytetem. To bardzo proste – jeżeli człowiek jest zraniony, nie doświadczył miłości i żyje w grzechu pierworodnym, to ma naturalną skłonność do czynienia zła.

I generalnie nie jest w stanie tego powstrzymać. Takie słabe jednostki (a mnie się wydawało, że jestem silny!) świetnie nadają się do robienia im prania mózgu. I to zły duch robił ze mną do czasu, gdy osiągnąłem 17 lat. Wtedy stwierdziłem, że nie daje mi to szczęścia. Że wciąż mam problemy wewnętrzne, kompleksy, brak poczucia bycia kochanym. Szczęście było dla mnie wtedy czymś absolutnie nieosiągalnym. Mimo że miałem nadprzyrodzone zdolności. Potrafiłem uzdrawiać (pozornie), wpływać na decyzje i emocje innych ludzi. Teraz wiem, że to było możliwe pod warunkiem, że taka osoba nie była w stanie łaski uświęcającej. Bo mdlałem na widok babci modlącej się na różańcu. Nie chcę mówić o szczegółach, bo boję się, że to może kogoś zachęcić. A to nie są jakieś sztuczki. To kontakt z bytem duchowym. To sprawa dla egzorcysty.

Satanista i Bóg dobroci
W wieku 17 lat, w średniowiecznym zamku we Francji, przyznałem się, że w moim życiu nic nie gra. Klęknąłem i powiedziałem: „Boże, jeśli jesteś, to działaj”. Skąd wiedziałem, że Bóg jest? To nie była kwestia emocji ani intelektu. Uzyskałem wewnętrzną świadomość, że jest prawda i że jest Bóg. Mówiłem: „jeżeli jesteś”, ale wiedziałem, że On jest. I spodziewałem się wewnętrznej odpowiedzi. Nadeszła. Była taka: „Już dłuższy czas czekałem, żebyś zdecydował się na ten akt pokory. I Ja już ci pomogłem, ale owoc tej pomocy zobaczysz dopiero za kilka lat”. Wtedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłem, że istnieje Bóg dobroci. Ktoś inny niż głos przemocy, którego przez tyle lat doświadczałem. Coś, co nie wyzwala lęku, ale koi egzystencjalny ból. Gdyby nie to, moje życie skończyłoby się samobójstwem.

Odtąd szukałem Boga dobroci. Mimo to jeszcze przez krótki czas świadomie tkwiłem w satanizmie – jak alkoholik, który pije, choć już wie, że nie powinien. Nie byłem gościem, który latał z odwróconym krzyżem w czarnych portkach, żeby straszyć ludzi. Chodziłem w dobrze skrojonym garniturku. Tacy są prawdziwi sataniści – i oni są niebezpieczni. Potem się uspokoiłem. Byłem obojętny, zmęczony życiem. W wieku 20 lat wróciłem do Polski. Studiując fizjoterapię, poznałem krisznowców.

Wiele mówili o reinkarnacji i Bogu dobroci. Tak, to musi być wspólnota, na którą czekałem – pomyślałem. Byłem w niej 3 lata. Po tym czasie nie dało się już ze mną żyć. Bo gdy guru powiedział, że moja narzeczona je mięso, więc jest nieczysta i nie może być moją żoną, to się spakowałem i wyjechałem do aśramu w Mysiadle koło Warszawy, żeby przygotowywać się do kapłaństwa (w rozumieniu krisznowców). Dla narzeczonej to był szok. Znalazła krisznowców na liście sekt. Poprosiła mnie przed rozstaniem o ostatnią przysługę – żebym spotkał się z dominikanką s. Michaelą Pawlik. To był czas, gdy widziałem jeszcze aurę. A aura narzeczonej, proszącej o to spotkanie, miała tak niezwykły kolor, że stwierdziłem, że to musi być coś ważnego.

Okaleczenia, orgie, narkotyki
Mieliśmy z s. Michaelą 2-godzinną merytoryczną rozmowę. Ona była 13 lat w Indiach jako świecka pielęgniarka. Miała dostęp do świątyń. Widziała rytuały. Pacjenci opowiadali jej, jak wygląda ich religia i jak doktrynalnie usprawiedliwia okaleczanie dzieci, orgie sakralne i stosowanie narkotyków, które rzekomo pobudzają do uzyskania wyższej świadomości. To była inna twarz hinduizmu od tej, którą znamy z mediów.

Od s. Michaeli dowiedziałem się, że jestem we wspólnocie, która stosuje synkretyzm religijny, tzn. zawiera elementy hinduistyczne (waisznawickie), ale też elementy objawienia Jezusa Chrystusa. Trzeba było zadać sobie pytanie, skąd wzięło się to połączenie. Okazało się, że krisznowcy ukrywali takie sprawy jak okaleczanie dzieci. Ukrywali, że wszystkie księgi hinduistyczne zostały zmodyfikowane w XIX w. za sprawą filozofa i wizjonera Rudolfa Steinera. Zostały z nich wycięte fragmenty, które były niezręczne z punktu widzenia mentalności europejskiej. To był dla mnie szok.

Musiałem zweryfikować te informacje. Sprawdziłem to dzięki pomocy kompetentnych osób. Okazało się, że minione 3 lata mojego życia to była wielka pomyłka. Siostra opowiedziała mi też, kim jest Jezus. Wtedy otrzymałem łaskę wiary. Po trzech miesiącach przygotowania otrzymałem chrzest. Choć byłem przypadkiem nadającym się do egzorcyzmów, nie byłem odrębnie egzorcyzmowany. To się odbyło przy chrzcie. Złe duchy wyszły wtedy ze mnie jak cienie – bez bólu. Rozeznałem też, że nie mam powołania do życia w małżeństwie. Trzy tygodnie przed ślubem musiałem się wycofać. Narzeczonej było ciężko. Mnie było łatwiej, bo byłem umocniony jakąś specjalną łaską. Pan Bóg pocieszał mnie wewnętrznie. Ale to nie był taki głos jak te, które słyszałem od dzieciństwa. Różnica jest ogromna. To różnica między obcowaniem z kimś, kto cię absolutnie nienawidzi a obcowaniem z kimś, kto jest czystą dobrocią. W pierwszym przypadku, choćby ten głos był nie wiem jak słodki, to ze strachu ciarki chodzą po plecach.

Ostre jazdy
Po trzech latach od nawrócenia przyjęto mnie do warszawskiego seminarium duchownego. Musiałem mocno pracować nad sobą, bo przez 24 lata żyłem w grzechu, pod wpływem psychicznego przymusu ulegania wadom moralnym. W dodatku one były we mnie utrwalane poprzez system etyczny, który mówił mi, że to jest dobre. Gdy człowiek się nawraca, otrzymuje łaskę. Ale ciało się odzywa. To jest jak z piciem kawy. Piłeś ją całe życie, a tu naraz nic? A z takimi jak ja sprawy są dużo trudniejsze niż z tą kawą.
Po czterech latach rozeznałem, że jestem powołany do Instytutu Dobrego Pasterza i pracy wśród ludzi przywiązanych do formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego (liturgii łacińskiej). W tym roku mam otrzymać święcenia diakonatu, a w przyszłym święcenia kapłańskie. Odszedłem do instytutu z seminarium, otrzymując od wychowawców opinię, że jestem… normalny. Że miałem ostre jazdy, ale dzięki łasce Bożej udało się to uleczyć. Życzę tego wszystkim, którzy doświadczyli tego, co ja.

Żródło: Gość Niedzielny

Obrona przed demonami

1. Życie sakramentalne, szczególnie Sakrament pojednania i Eucharystii. ,,Każdy kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu”. Sakrament Pojednania uwalnia nas spod wpływu osobowego zła i śmierci duchowej. ,,Ja jestem Chlebem Żywym, który stąpił z nieba’’. Sakrament Eucharystii jest zamieszkaniem Boga w nas – komunią ( zjednoczeniem osobowym). Działanie demonów polega na oddzieleniu nas od Boga. Te sakramenty są najpotężniejszą obroną, gdyż przywracają jedność z Bogiem i w sposób bezpośredni przyczyniają się do
naszego ocalenia.

2. Używanie wody święconej. Można ją nosić przy sobie. Samemu się nią kropić lub inne osoby lub miejsca np. pokój w którym przebywam, i z wiarą czynić znak krzyża, wypowiadając ze świadomością i czcią Imię Boga
Ojca i Syna i Ducha Świętego.

3. Wzywanie Imienia Jezus. Zaprasza się w ten sposób Zbawiciela, by był obecny przy nas i wspierał swoją
mocą. Można wypowiadać krótkie akty strzeliste np.: Jezu ratuj, Jezu ufam Tobie, Jezu Chryste Synu Boga Żywego zmiłuj się na de mną…
Można odmawiać litanię do Najświętszego Imienia Jezus.
Imię Jezus oznacza ,, Bóg zbawia’’. Jest w tym imieniu moc zbawcza, której potrzebujemy do obrony w czasie
pokus.

4. Krzyż. Na drzewie krzyża szatan został pokonany przez Jezusa. Jest to znak również naszego zwycięstwa.
Posługując się nim korzystamy z mocy odkupienia uwolnienia z spod panowania zła. Powinniśmy mieć krzyż
drewniany. Podczas pokus należy rozważać Mekę Jezusa Chrystusa, modląc się np: Koronką do Bożego
Miłosierdzia, Drogą Krzyżową, Tajemnicami Szczęścia‐ (modlitwy św. Brygidy), czas modlitwy jest ważny.
Szczególnie warto się modlić o godz. 15.00 tzw.( Godzina Miłosierdzia).

5. Nabożeństwo do Matki Bożej
A) Szkaplerz Karmelitański,
B) Cudowny Medalik Niepokalanego Poczęcia Maryi,
C) Różaniec,
D) Modlitwa ,,Pod Twoją obronę’’,
E) Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca,
F) Akt ofiarowania się Matce Bożej. Skuteczność wzywania Maryi w walce ze złymi duchami jest ogromna i szczególnie zalecana.
G) Nabożeństwo do Michała Archanioła, anioła Stróża, zastępów anielskich.
Szczególnie poleca się modlitwę do św. Michała Archanioła.

6. Umartwienie – post. Potrzebna jest postawa wyrzeczenia się z wszelkich grzechów. Praca nad
umiarkowaniem w jedzeniu i piciu, czystością, poskramianiem lenistwa i innych grzechów głównych i złych
przyzwyczajeń.

7. Częste odnawianie przyrzeczeń chrzcielnych.

niedziela, 5 września 2010

2 wrzesien -oredzie Matki Bozej

Orędzie dla Mirjany 2.09.2010

„Drogie dzieci, jestem przy was, ponieważ pragnę wam pomóc przezwyciężyć próby, które ten czas oczyszczenia stawia przed wami. Dzieci moje, jedna z nich to jest nieprzebaczenie i nie proszenie o przebaczenie. Każdy grzech obraża Miłość i was od niej oddziela, Miłością jest mój Syn! Dlatego moje dzieci, jeżeli pragniecie dążyć ze mną do pokoju miłości Bożej, musicie nauczyć się przebaczać i prosić o przebaczenie. Dziękuję wam”

http://www.medjugorje.ws/data/olm/images/messages/zx-apparition-mirjana.jpg

Orędzie z 25 sierpień 2010r.

Orędzie z Medugorje - 25 sierpień 2010r. [O]

Drogie dzieci! Również dziś z wielką radością pragnę was ponownie wezwać: módlcie się, módlcie się, módlcie się. Niech ten czas będzie dla was czasem osobistej modlitwy. W ciągu dnia znajdźcie miejsce, gdzie w skupieniu będziecie z radością się modlić. Kocham wam i wszystkich błogosławię. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.